piątek, 19 lutego 2010

Extra Prolific - Like It Should Be (1994)


1. Intro (prod.Mike G)
2. Brown Sugar (prod.Domino)
3. In The Front Of The Kids (prod.Duane 'Snupe' Lee)
4. Is It Right? (prod.Domino)
5. Sweet Potato Pie (prod.Duane 'Snupe' Lee)
6. Cash Money feat. Casual (prod.A-Plus)
7. One Motion (prod.A-Plus)
8. Never Changing (prod.Duane 'Snupe' Lee)
9. First Sermon (prod.Duane 'Snupe' Lee)
10. Now What feat. Opio (prod.A-Plus)
11. It's Alright (prod.Duane 'Snupe' Lee)
12. In 20 Minutes (prod.A-Plus)
13. Go Back To School feat. Pep Love (prod.Duane 'Snupe' Lee)
14. The Fat Outro (prod.??)
15. Brown Sugar (Domino Remix)
16. Give It Up (prod.Casual)

Ale chujowa pogoda. Raz śnieg, raz deszcz. Chciało by się słońca, ale co zrobić. Jedyne co mogę, to odpalić sobie ciepłe piszczałki z zachodniego wybrzeża. Tak wiec na odstrzał poleciał Extra Prolific z płytą "Like It Should Be". No słucham, słucham a tu znowu lipa. Podpisane "West Coast", a brzmieniem przypomina bardziej wietrzny i duszny Nowy Jork, niż słoneczną Kalifornie. (co dla mnie oczywiście bardziej na plus). W sumie można było się tego spodziewać, że płyta powiązana z grupa Hieroglyphics, nie będzie brzmiała jak to już inni rapperzy z zachodu nas przyzwyczaili.

Extra Prolific to jak się może wydawać patrząc na okładkę, słuchając płyty i oglądając klipy, że to 1 MC o takiej ksywce. A tak nie jest. Extra Prolific to nazwa grupy, w której skład wchodzą MC- Snupe, (no i teraz się zaczyna mały problem) raz można wyczytać, że Extra Prolific tworzył również DJ Mike P (lub Mike G), lub byli to pomocnicy ze studia Domino (ale nie ten z Long Beach) i A-Plus (tak, ten z Souls Of Mischief’s). Jednak "Like It Should Be" odbierane jest raczej jako solówka Snupea, a wielu słuchaczy nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, ze Extra Prolific to nie jest ksywka jednego rappera. Ale mniejsza o to, Snupe pierwszy raz dał o sobie znać występując gościnnie na "No More Worries" u Del Tha Funkee Homosapiena
z klasycznej płyty "No Need for Alarm" i już rok później pokazał się światu z własnym materiałem. Tak w ogóle Snupe pochodzi z południa, a dokładnie
z Houston. Oficjalnie zaliczany jest do zachodu. W jego muzyce można odnaleźć inspiracje 2 Live Crew (?) Sporo kawałków jest o pannach, bajerze i sexie, a właściwie jest to główny temat płyty. "Brown Sugar", "Sweet Potato Pie' czy "In Front Of The Kids" najlepiej to tłumaczą. Pomimo tego, że są to oklepane tematy, ciężko porównać Extra Prolific z kimś. Snupe miał swoje własne podejście do rapowania, bez spinania się, na luzie i w żartobliwy sposób. To właśnie wyróżnia tą
płytę ze wszystkich wydawnictw z zachodu, nie ma tutaj żadnej przemocy, gangsterskich opowieści. Nawet nie przypomina to niczego z Hieroglyphics pomimo tego, że był z nimi powiązany. Nie są to w pełni moje klimaty, ale "Like It Should Be" to zajebista płyta. Nie brakuje też innych tematów na płycie "Never Changing" czy "Go Back To School", które w.g. mnie są najlepsze z płyty razem z singlem "First Sermon", który jest idealnym jointem na rozluźnienie. Na płycie występuje kilku gości jak Casual, Opio i śpiewak Tameka. Na bitach mamy najwięcej A-Plus z Souls Of Mischief’s i sam Snupe który wyprodukował aż 6 kawałków. Generalnie jest to spokojny i raczej pozytywny rap na najwyższym poziomie. Technika składania rymów i Flow Snupea jest nienaganna. Charakterystyczny też ma głos, ciężko mi go opisać, żeby nie przesadzić. Dość wysoki i łagodny, jednym może on przeszkadzać, szczególnie
jak nawija o cipkach. Trochę śmiesznie to wygląda.

Całość przyjęła się bardzo dobrze. Co ciekawe Extra Prolific wyrzucono z Hieroglyphics tłumacząc to innym stylem. Czyżby obawiali się, że Snupe pozostawi
resztę składu w cieniu? Nie wiadomo. Na pewno szkoda takiej decyzji, bo zaginął nam gdzieś. Później jeszcze wydał jakaś płytę niezależnym lablem i zaginął o nim słuch.

Ocena: 8/10

Teledyski:


Main One - Birth Of The Ghetto Child (1995)


01. Intro
02. Birth Of The Ghetto Child (prod.Madman Scheme)
03. Pauze 2 Da Drama (prod.Domingo)
04. Big Shot On The Block (prod.Madman Scheme)
05. Check Da Skillz (prod.Ski)
06. 4 My Shorties (prod.Domingo)
07. Learn 2 Be A Man 4 Self (prod.Buckwild)
08. Don't Sing It...Bring It! (Featuring Red Hot Lover Tone & A.J.)(prod.Donald D)
09. Like Father, Like Son (prod.Madman Scheme)
10. Getting Money (Skit)
11. Life Or Death (prod.??)
12. Straight Drama (Featuring Big Jam) (prod.Silver D)
13. Survival (Skit) (prod.Buckwild)
14. Whip Appeal (prod.Ski)
15. Nigguz Ain't Got It (prod.Buckwild)
16. El Gran Combo (Featuring Fatal, Fat Joe, Prince, Kurious & Powerule) (prod.Domingo)
17. Know My Style (prod.??)
18. Check The Resume (prod.Tic (2))
19. Outro

No i czas wreszcie, żeby jakieś latynoskie twarze pojawiły się na blogu. Nie jest to Fat Joe, Big Pun? - Też nie.(może innym razem). Mowa o rapperze Main One. Znasz? Pewnie nie, ale zaraz poznasz. Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, ale wydaje mi się, że ten człowiek jest w chuj przespany. Nawet klikając po różnych stronach, blogach o rapie rzadko się o nim wspomina (nawet na tych ogarniętych stronach)A to wielki błąd, "Birth Of The Ghetto Child" to warta sprawdzenia płyta.

Świetna i zarazem dość krytycznie przyjęta. Wydana w 1995 roku w wytwórni Select Records, która pod swoimi władzami miała między innymi MOP, Chubb Rocka czy Smoothe Da Hustlera. Może oczekiwania ludzi były zbyt wielkie i płyta ostatecznie zginęła gdzieś przysypana pod innymi wydaniami z tego roku jak np. The Infamous, Mobb Deepów. "Birth Of The Ghetto Child" to czysto uliczne gówno, w tym przypadku tytuł nie kłamie. Main One stara nam się pokazać, przez co w życiu musiał przejść. Pochodząc z Puerto Rico, z biednej rodziny, mieszkając w Nowym Jorku w policyjnym i rasistowskim państwie na pewno nie jest łatwo. Zdołałem naliczyć zaledwie 2 kawałki, typowo luźniejsze "Know My Style" i "My Shorties" w którym Main wspomina swoje dzieciństwo z bardziej pozytywnej strony. O dzieciństwie i przeszłości jest dosyć dużo na płycie, głownie dostaje się jego ojcu pijaku, ale sporo jest o ulicy czy sprzedawaniu narkotyków. "Learn 2 Be A Man 4 Self" to jedyny singiel i bardzo
osobisty kawałek. W niecałe 4 minuty możemy się wiele dowiedzieć o życiu Main Onea (np. o tym, że w wieku 14 lat dziewczyna urodziła mu syna) Jeden z lepszych kawałków z płyty, na typowo boom-bapowym bicie. A właśnie co do bitów. Na produkcji usłyszymy werble takich postaci jak Madman Scheme, Domingo, Ski, Buckwild, Donald D czy Silver D & Tic. Wygląda imponująco, ale w rzeczywistości nie powala. Nie to, że są słabe, bo kilka perełek jest, ale część brzmi jak starsze odrzuty. Z gości pojawiają się Red Hot Lover Tone, A.J, Big Jam i latynoska mieszanka w kawałku "El Gran Combo" razem z Fatal, Fat Joe, Prince, Kurious i Powerule.

Jest to warta polecenia produkcja. Może i jest trochę jedno tematyczna, ale za to jak już nawija o ulicy, to robi to na wysokim poziomie. Przecież chyba tego właśnie brakuje nam w rapie najbardziej? Prawdziwe uliczne gówno, na mocnych bitach, a Main One taki właśnie nagrywa rap. Gdybym miał się jeszcze do czegoś przyczepić to pewnie bym skrócił trochę płytę. Całość trwa godzinę, co wydaje się być za długo. Tak więc, szukaj w google czy na ebayu i sprawdzaj to!

Ocena: 7/10

Teledyski:

czwartek, 18 lutego 2010

Busta Rhymes - The Coming (1996)


1. The Coming (Intro) (feat. Lord Have Mercy, Rampage) (prod.DJ Scratch)
2. Do My Thing (prod.DJ Scratch)
3. Everything Remains Raw (prod.Easy Mo Bee)
4. Abandon Ship (feat. Rampage) (prod.Busta Rhymes)
5. Woo Hah!! Got You All in Check (feat.Rampage) (prod.Rashad "Ringo" Smith)
6. It's a Party (feat. Zhané) (prod.Easy Mo Bee)
7. Hot Fudge (prod. The Vibe Chemist Backspin)
8. Ill Vibe (feat. Q-Tip) (prod.The Ummah (Q-Tip))
9. Flipmode Squad Meets Def Squad (feat. Jamal, Keith Murray, Lord Have Mercy, Rampage, Redman ) (prod. The Vibe Chemist Backspin)
10. Still Shining (prod.The Ummah (Jay Dee))
11. Keep It Movin' (feat.Leaders of the New School) (prod.The Ummah (Jay Dee))
12. The Finish Line (prod.DJ Scratch)
13. The End Of The World (Outro) (feat.Spliff Star) (prod.Rick St. Hilaire)

Busta Rhymes, chyba wszyscy fani rapu kojarzą tego człowieka. Old skoolowcy będą go kojarzyć z grupą Leaders of the New School, której to był założycielem, nowi fani dzwonków polifonicznych też pewnie mają jakieś tam nowe hity, no a fani złotej ery kojarzągo głownie dzięki tej produkcji.

"The Coming" debiut zgodnie uważany za najlepszy dorobek w dyskografii.(tym razem potwierdza się teoria, że debiuty w rapie są najlepsze). Busta na tej płycie lekko balansuje zahaczając o różne style, a jednocześnie zachowując to wszystko w jednym.
Przygodę z rapem zaczynał w późnych latach 80tych, wtedy jeszcze jako młody chłopaszek śmigał sobie po Brooklynie i zmotał się z Charlie Browna, Dinco D i Cut Monitor Milo (goście są z Long Island tak przy okazji). Razem z nimi założył grupę Leaders of the New School wydając razem 2 płyty. Wtedy to właśnie Busta został zauważony przez legendarną grupę A Tribe Called Quest, którzy to zaprosili go 2 razy na gościnną zwrotkę. Tak więc, fejm był, kontakty w rapie miał. Idealna pozycja na początek solowej kariery i tak też się stało.

3 lata po wydaniu ostatniej płyty Leaders of the New School, Busta wydał swoją solową płytę "The Coming" w 1996 roku. Pierwszy singiel "Woo Hah!! Got You All in Check" odniósł wielki sukces. Powstał nawet remix z gościnnym udziałem wielkiego człowieka jakim był Ol' Dirty Bastard! Drugi z singli "Its a Party" typowo melanżowo-imprezowy kawałek, który również podbił listy przebojów i pewnie gościł na nie jednej grubej imprezie. Płyta odniosła wielki sukces sprzedając się najlepiej ze wszystkich rapowych płyt w 96 roku warto dodać, że konkurencja była ogromna!(między innymi Jay Z) Spory udział w tym mieli na pewno producenci, którzy odwalili kawał dobrej roboty. Jay Dee, Easy Mo Bee czy DJ Scratch, mówi ci to coś? Pewnie tak, więc nie ma co się dziwić, że bity są bardzo dobre. "The Coming" to nie tylko imprezowe single, to także "Ill Vibe" z Q-Tipem, który przypomina trochę "A Tribe Called Questowskie" klimaty. Czy "Flipmode Squad Meets Def Squad" z pojedynkiem na rymy takich MCs jak Jamal, Keith Murray, Redman, Rampage i Lord have Mercy. Lekko ponad 8 minutowy joint! Ale to nie wszystko. Najlepszy kawałek, który mnie wgniata w fotel to zdecydowanie "Everything Remains Raw" taki bit tu wysmażył Easy, że szok! Gdybym miał porównać flow Busty, to najbardziej przypomina mi Ol'Dirty Bastarda. (W formie ciekawostki dodam, że nazwa bloga została zapożyczona z refrenu "I make sure everything remains raw")

Jest to na pewno warta uwagi pozycja. Wielu osobom pewnie Busta źle się kojarzy przez te nowe hity, czy też nie przepada za jego nawijką. Odpowiedź jest prosta. Busta to coś jak Fat Joe, kiedyś kozak, teraz wacek. A jeśli nie lubisz Basty flow to sprawdź dla samych bitów.

Ocena: 8/10

Teledyski:





Nine - Cloud Nine (1996)


1. Know Introduction feat. King Just (prod. by Rob Lewis)
2. Every Man 4 Himself (prod. by Rob Lewis)
3. We Play 4 Keeps (prod. by Rob Lewis)
4. Tha Product feat. U-Neek (prod. by Rob Lewis)
5. Uncivilized (co-prod. by Father Shaheed, prod. by Rockwrecka)
6. No Part A Me (prod. by Rob Lewis)
7. Lyin' King (prod. by Rob Lewis)
8. Richman Poorman (Act One) feat. 3rd Eye (prod. by Jesse West)
9. Jon Doe (prod. by Rob Lewis)
10. Make Or Take feat. Smoothe Da Hustler (prod. by Rob Lewis)
11. Warriors feat. Bounty Killer (prod. by Rob Lewis)
12. 4 Chicken Wings And Rice (prod. by Rob Lewis)

Mówi się, że debiuty w rapie są przeważnie najlepsze w dorobku dyskografii rappera. W tym przypadku tak nie jest (w.g. mnie). Wydane rok po debiucie "Cloud 9" o wiele bardziej mi przypadło do gustu niż "Nine Livez". Cześć z was może się ze mną w tej kwesti nie zgodzić, co nawet potwierdzają statyskiki sprzedeży obu płyt (debiut o wiele lepiej się sprzedał), ale to druga płyta urzekła mnie najbardziej, a która płyta jest lepsza? To kwestia gustu, bo obie są świetne.

Najbardziej charakterystycznym znakiem rozpoznawczym Nine'a to na pewno głos. Niski, mroczny z chrypą sprawia, że każde słowo z jego ust brzmi hardkorowo, bez kitu. Pierwszą osobą, która go dostrzegła i dała szansę pokazać się szerszemu gronu był sam Funkmaster Flex, który zaprosił go na wspólny kawałek. Wtedy jeszcze Nine znany jako 9MM lub 9 Double M wystąpił w "Six Million Ways To Die" (Six Million Ways To Die Choose One! zajebisty kawałek, swoją drogą!) i dzięki temu właśnie dostał kontrakt w wytwórni.

W 1996 roku wyszła druga płyta "Cloud Nine" (drugi z moich ulubionych roczników w rapie, zaraz po '94). Oczywiście trzymając się schematu, w tytule pojawia się jak zywkle liczba 9. Nine tłumaczy to datą urodzenia, natomiast wcześniejsza ksywka 9MM pochodzi oczywiście od broni. Płytę poprzedza singiel "Lyin' King", który po czasie okazał się wyrocznią dla większość rapperów.

"I sold drugs and wanted to rap
Now niggaz rap and wanna sell drugs
Dem celebreties wanna be thugs
But when them slugs start flyin'
And the beef comes they start crying
I knew he was lying
Wishing, hard-core gangstas turn into born again christians"

To właśnie najbardziej mi się podoba w rapie Nine'a, że czuć od niego tą prawdziwość. Wiele mocnych linijek pada na płycie i ten klimat Bronxu można poczuć na własnych uszach. Po wydaniu płyty, jeszcze w ramach promocji wypuszczono drugi singiel (który raczej
powinien być jako ten pierwszy) do kawałka Make Or Take z gościnnym udziałem Smoothe Da Hustler. To właśnie ten kawałek w.g. mnie jest najlepszy z całej płyty, jest to jeden z moich ulubionych kawałków ever! Ukłony dla Smoothe Da Hustlera, który dał tutaj taki hook, że ja pierdole! Uwielbiam ten moment gdy jeszcze bit się rozkręca, zaczynają nawijać i dopiero po chwili wchodzi perka. (rozpierdol!). Nawet jest mały follow up do wyżej wspomnianego kawałka z Funkmaster Flexem:

"all the time I rewind back to the day when I realized sometimes crime
pays, there's a million ways to die but only one to live"

Co tu dużo mówić, wspaniały kawałek. Smoothe Da Hustler to nie jedyny gość na płycie. Pojawiają się również King Jus, 3rd Eye, Father Shaheed i Bounty Killer który jest artystą reggae i idealnie się dopasował w kawałku "Worriors" dodając jeszcze takiego dodatkowego ostrza. Jeszcze słowo na temat produckji. Klasyczne bity (bo jakby inaczej?) w większości wyprodukowane przez Rob Lewisa (podobnie jak przy debiucie), sporo sampli z dźwiękami skrzypiec, trochę trąbek i mocne werble czyli to co najlepsze. Podsumowując wspaniała płyta!

Ocena: 9/10

Teledyski:





Wu Tang Clan - Enter The Wu Tang (36 Chambers) (1993)


1. Bring Da Ruckus
2. Shame On A Nigger
3. Clan In Da Front
4. Wu-Tang: 7th Chamber
5. Can It Be All So Simple
6. Da Mystery Of Chessboxin'
7. Wu-Tang Clan Ain't Nuthing Ta F' Wit
8. C.R.E.A.M.
9. Method Man
10. Protect Ya Neck
11. Tearz
12. Wu-Tang: 7th Chamber (Part II)

Enter the "Make Sure Everything Remains Raw". Od razu z grubej rury lecimy. Enter The Wu Tang płyta, która chyba najlepiej obrazuje, to co postaram się wam przybliżać tutaj na blogu. W historii rapu jeszcze nie powstała (i raczej już nie powstanie, niestety) płyta, która by była tak brudna i surowa jak właśnie 36 Chambers.

Wu Tang Clan nie jest to klasyczne rapowe duo MC/Producent, tylko MC/Producent (w jednym) plus 8 innych MCs. Patrząc na to na trzeźwo wydaję się to być conajmniej głupie "-że co kurwa? 9 zwrotek i 9 refrenów?" Widocznie chłopaki pomyśleli tak samo i postanowili się podzielić, nie każdego jest nam dane usłyszeć w każdym kawałku. Już na sam początek wydaję się być to dość oryginalne i inne. Głową i mózgiem całego projektu jest RZA który wspólnie z kuzynem GZA i Ol Dirty Bastard już wcześniej (przed powstaniem Wu Tangu) nagrali wspólny kawałek, który został zauważony przez samego Biz Markie. Ostatecznie nic z tej współpracy nie wyszło, GZA nagrał solowy album, a RZA wypuścił singiel pod ksywką Prince Rakeem. I tak po solowych próbach nadszedł czas na Wu Tang Clan. Do grupy dołączyli Method Man, Raekwon, Ghostface Killah, Inspectah Deck, U-God i Masta Killa. W życiu prywatnym RZA był fanem Chińskich filmów sztuk walki, co zresztą słuchając płyty raczej nie trudno się tego domyślić. Różne sample i wstawki wycięte z filmów krate w znaczący sposób przyczyniły się do tego, że grupa wypracowała swoje własne brzmienie. W latach 90tych ważne było, żeby mieć swój styl,
dlatego ilu było MCs, tyle było styli i brzmień. Dzisiaj tak nie jest, dużo płyt brzmi podobnie, większość nawija tak samo i to wszystko się zlewa. Wracając do tych Chińskich filmów, sama nazwa "Wu Tang Clan" powstała właśnie z filmu "Shaolin and Wu Tang".

W końcu przyszedł czas na pierwszy singiel."Protect Ya Neck" wydany w 1993 roku z miejsca wywołał burzę na scenie, terror jak wojska w Pakistanie."Rhymes rugged and built like Schwarzenegger". Singiel narobił smaka w całym hip hopowym świecie. Na drugiej stronie został umieszczony kawałek "Tearz", storytelling w najlepszym wydaniu (w dodatku jest to historia oparta na faktach o młodszym bracie RZA). Później przyszedł czas na "Method Man" popis Methoda i wreszcie "C.R.E.A.M." (Cash Rules Everything Around Me) który odniósł największy sukces ze wszystkich singli. Enter The Wu Tang zostało wydane w 1993 roku i do dziś jest
uważana za jedną z lepszych hip hopowych płyt w historii przez krytyków, znawców i zwykłych słuchaczy (jak ja). Ta płyta posiada dosłownie wszystko! Ma swój oryginalny styl, charyzme i całość trzyma się kupy (co zresztą na pewno nie było proste, ogarnąć tylu MCs na jednym krążku). Kolejną zaletą jest, że całość zostałą wyprodukowana przez jednego producenta. RZA ograną cały krążek, dzięki czemu całość zachowana jest w tym samym klimacie. Nie będę
tutaj wymieniał ulubionych kawałków, czy ulubionego z członków, bo każdy najmniejszy dzwięk czy zwrotka Masta Killa (którego jest najmniej na płycie) dodaje swoje kilka gorszy do powstania klasyka. Po upływie czasu płyta dobiła platyny i otworzyła drogę każdemu z członków do kariery solowej, dlatego dziś gdy czyta się o klasyce rapu, to nie jedna pozycja pochodzi właśnie z obozu Wu.

Ocena: 10/10

Teledyski: